środa, 27 sierpnia 2014

Jelita - drugi mózg człowieka - czyli - kup pan uszczelkę, bo mądrość wycieka


          Po przeczytaniu tytułu posta, pewnie się uśmiechacie, a ja się nieźle napociłam, żeby zmierzyc się z jednym z najpowazniejszych tematów, o którym chciałam napisać.
    Szczelne jelita są podstawą dobrego samopoczucia i zdrowego życia...to wcale nie żaden frazes...posłuchajcie opowieści o jelitach.
        Kto z nas nie przeżył „motyli w brzuchu” , lub przedegzaminacyjnej biegunki?
Myślące jelita?....ciepło ciepło.....
100 milionów neuronów znajduje się w naszych jelitach! Mniej niż w mózgu- to fakt- za to więcej niż w rdzeniu kręgowym lub obwodowym układzie nerwowym.
     Wszyscy wiemy, że jelita powinny zamieszkiwać tzw. dobre bakterie, które pokrywają ich ścianki, uszczelniając  je. Powinniśmy mieć dobrą "florę jelitową"

    Flora bakteryjna (jelitowa) wypełnia nasze jelita z chwilą przyjścia na świat, zawdzięczamy ją - jak wiele innych rzeczy w życiu - naszej mamie.
Zbieramy ją "po drodze" w czasie wyjścia.
Flora jelitowa, to równowaga zachowana między mieszkającymi tam razem bakteriami i grzybami.
 
Lekarz przepisując antybiotyk, powinien pamiętać  o probiotykach
I tu ciekawostka PROBIOTYK znaczy DLA życia,
 a ANTYbiotyk….????

     Ile antybiotyków zawiera nasze pożywienie? ( wszyscy wiemy czym karmione są zwierzęta)
Ile konserwantów zawierają pasze dla zwierząt i i żywność, którą konserwanty maja chronić przed…..bakteriami? ( przy okazji tymi dobrymi też)
Dodatkowo cukrem systematycznie dokarmiamy drożdżaki, czyli grzyby- powodując ich rozrost.
 W efekcie Candida za pomocą wydzielanych enzymów zaczyna trawić ściankę jelita i powstają w nich….dziury.
Przez dziury przedostaje się do krwi np. niestrawione białko, z którym zaczyna walczyć nasz układ odpornościowy, zamiast zajmować się zupełnie czymś innym (np, zwalczać komórki rakowe)
No i mamy przeziębienie za przeziębieniem.
 A teraz test: sok z buraka? … samo zdrowie :-)
A jak "sikanko"czerwone? oj…. Szybciutko   "kup pan uszczelkę"
Zażywajmy przez miesiąc dobre  probiotyki i zróbmy kolejna próbę.
Mnie zadziało, a Tobie?
Grypy, ani przeziębienia nie mieliśmy już ok 2 lat.
Mniej więcej od czasu, kiedy przeczytałam w książce ":Od lekarza do grabarza"KLIK
o PROBIOTYKACH
Kiszona kapusta, kiszone ogórki, kefir- jak najbardziej, ale po tym jak już "generalne porządki" zrobimy. Ilości bakterii potrzebnych w "pracach naprawczych" są takie, że kapusta, ogórki i kwaśne mleko do tego potrzebne, mogły by sprawić, że na jakiś czas z domu nie moglibyśmy się ruszyć- a tego nie chcemy ;-)
Gabrysia

wtorek, 26 sierpnia 2014

Mocne kości- czyli - dlaczego dentyści nie lubią szczęśliwych kur

   Dawno dawno temu przeczytałam w książce prof. Tombaka

o tym ,że jeśli chce się mieć mocne włosy i paznokcie, oraz żeby zapobiegać osteoporozie- należy zajadać zmielone skorupki z jajek.
   Jak wpadło- tak wypadło, bo nie było potrzebne.
Po latach, kiedy nagle okazało się,że mam niedobór wapnia,w drodze do apteki z receptą, przypomniały mi się mielone skorupki i....moje szczęśliwe kury biegające po podwórku.
 
Dałam sobie miesiąc czasu.
Nazbierałam, przegotowałam, wysuszyłam

i zmieliłam( w młynku do kawy)
   Co wieczór przed snem na czubeczku łyżeczki połykałam skorupki - popijając wodą.
Po miesiącu zrobiłam badania i oczom mym ukazał się wynik podchodzący pod górną granicę normy.
Pani doktor - na wiadomość,że to skorupki tak zadziałały...pomilczała i tyle...
   Skoro zaprzyjaźniłam się już z moimi kurami na całego, postanowiłam temat skorupek zgłębić.
Okazało się, że wapń to nie jest wszystko.
Mają one skład bardzo podobny do naszych kości i dlatego tak się dzieje, że nasz mądry organizm czerpie tylko tyle ile mu potrzeba, do zaspokojenia i nakarmienia kości spragnionych minerałów, a reszta zostaje w naturalny sposób wydalona. W przeciwieństwie do aptecznych specyfików, które lubią osiadać np. w nerkach w postaci kamieni.
Mój wiek- jaki jest- każdy widzi :-) i widmo osteoporozy puka do....kości.
 O działaniu skorupek na osteoporozę przeczytacie tu KLIK

   Nie będę się rozpisywała na temat chemicznego składu skorupek, bo było by nudno.
 Mam nadzieję,że poruszony temat Was  zainteresuje.
Dodam jeszcze, że niedawno dopiero zorientowałam się, że bardzo długo nie byłam u dentysty....
„Nakarmione” kości nie muszą podbierać wapnia zębom?...chyba tak - jak myślicie?
Teraz zajadam skorupki co parę dni, dodając do tego wit. D ( nie syntetyczną) i norma wapnia utrzymuje się stale pod górną granicą.
Obdarowuję nimi moje pacjentki, ciocie i nieszczęśliwców, którym przydarzyło się coś złamać.
Teraz już wiecie, dlaczego dentyści niekoniecznie z tymi kurami za pan brat...?
Pozdrawiam
Gabrysia
P.S. Mam nadzieje, że znajdziecie gdzieś blisko siebie szczęśliwe kury- naprawdę warto ich poszukać i od czasu do czasu w jajka się zaopatrzyć, by potem skorupkami uszczęśliwić swoje kości


C.D. Pierwszej pomocy...

    Do naszego "niezbędnika", doszła nam główka kapusty, nalewka: wódka czysta + mielony pieprz i chyba najważniejsza ze wszystkiego.- umiejętność relaksacji. Dziękuję :-)
     Dostałam parę pytań na maila dotyczące przygotowania Szwedzkich ziół , oraz działania Francovki.
  Zioła szwedzkie, kupuje się w małych torebeczkach w zielarskich sklepach i w zależności od opakowania, zalewa się wódką żytnią, odstawia się na 14 dni - codziennie potrząsając.
Następnie przecedza się i przelewa do ciemnej butelki.
Działanie tych ziół jest tak szerokie, że nocy i dnia  by mi brakło, aby je opisać.
Polecam książkę pt. "Apteka Pana Boga" Marii Treben, tam o szwedzkich ziołach jest naprawdę wszystko.
Bardzo ciekawie są opisane  w tym miejscu
 KLIK
Mnie osobiście nie raz pomogły na ból głowy pochodzący z napiętego kręgosłupa szyjnego i bardzo szybko okładami ze Szwedzkich ziół zwalczyłam powiększony węzeł chłonny.
       Francovkę zdobywam dzięki podróżującym do Czech, bo wtedy jest możliwość zdobycia litrowej butelki w niskiej cenie.
Działanie Francovki w skrócie - bardzo podobne do Szwedzkich ziół, może trochę łagodniejsze.
      Mam do niej szczególny sentyment, ponieważ moje porażenie nerwu trójdzielnego było straszne. Kiedy  zaczęłam sobie policzek okładać Francovką po paru dniach środki przeciw bólowe mogłam odstawić.
Mój Tata dzięki niej nie był narażony na cierpienie z powodu odleżyn
    Wychodzi na to, że w tym składzie nie mamy nic Polskiego bo teraz pora na bańki chińskie :-)
( przepraszam Basiu- wódka z pieprzem..jak najbardziej Polska)
   Bańki chińskie wygodniej stosuje się od baniek ogniowych i tu już pełna dowolność.
Ja stosuję je na bolące miejsca OBOK kręgosłupa, na bolące ramiona ( nie na kościach), Były ostatnia deską ( bańką) ratunku w bardzo bolesnej neuralgii międzyżebrowej.
Wytyczyły czarną ścieżkę miejsc zapalnych ( w nie zapalnych nie pozostawiają śladów)
i neuralgia została zwalczona.
   Zostały jeszcze piłeczki tenisowe i skarpeta :-)
Pewnie zastanawiacie się co z tym?…:-)
    Znalazłam - w internecie, kiedy szukałam ratunku dla cierpiących na bóle kręgosłupa piersiowego.
Dwie piłeczki wkładamy jedna za drugą do skarpety i robimy węzeł.
   Kładziemy się na kocyku podkładając nasze "urządzenie" pod plecy na wysokości pasa. Leżymy chwilę aż się przyzwyczaimy w taki sposób, aby nasz kręgosłup znajdował się między piłeczkami. Następnie powoli przesuwamy je po kawałeczku coraz wyżej i czujemy, jak nam się wszystko ustawia na swoim miejscu, a obolałe mięśnie w koło kręgosłupa są masowane. Przesuwamy po kawałeczku do miejsca powyżej łopatek.
Samo ćwiczenie do przyjemnych nie należy, ale efekty są zdumiewające.
  To chyba mniej - więcej…(raczej mniej..:-) ) tyle chciałam napisać o moim - i nie tylko... podstawowym wyposażeniu apteczki w razie bólu.



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Zaopatrzenie - czyli pierwsza pomoc gdy boli


    Podobno w pewnym wieku, kiedy nic nie boli, to znaczy,że się nie żyje...
Przeżyłam już sporo rodzajów bólu, od takiego łagodnego, poprzez taki - który nie pozwalał myśleć i gnał mnie ze łzami w oczach do lekarza po zastrzyki.
    Chciałam napisać dziś o rzeczach, bez których nie wyobrażam sobie obecnie walki z jakimkolwiek bólem i które koniecznie powinny znaleźć się w naszym domu.
O każdej z nich napiszę szerzej w osobnych postach, a na razie przygotowałam spis - w co warto się zaopatrzyć.
   Całym sercem mogę to wszystko polecić , bo nie raz i nie dwa  przynosiły ulgę mnie i nie tylko mnie.
Chciałam zaznaczyć, że nie jest moim celem żadna reklama, po prostu tak jak pisałam wcześniej chcę się podzielić swym doświadczeniem i może uda się chociaż a małej cząstce komuś zaoszczędzić cierpienia.
Nie wyobrażam sobie życia ( i tu liczę, że w komentarzach dopiszecie Kochani bez czego Wy....) bez:

-Chińskich baniek, które wyciągną każdy ból z człowieka, który w postaci sińca rozejdzie się „ po kościach”

- Czeskiego preparatu o pięknej nazwie Francovka, który u nas można kupić w aptekach, lecz w mniejszych buteleczkach. 

- Ziół szwedzkich, kupionych w proszku i „zalanych” :-) wódką żytnią na 14 dni

- Dwóch piłeczek tenisowych i jednej „niesparowanej” skarpety

- Refleksolożki Aldony, z którą co dwa tygodnie wymieniamy się „usługami”

To chyba wszystko, co chciałam dzisiaj napisać, polecam udać się na poszukiwania tychże preparatów.
Wkrótce napiszę o każdym z nich parę zdań osobno i liczę na to,że jeśli macie podobne „niezbędniki”, zechcecie się nimi podzielić :-)))
Bańki chińskie do kupienia w aptece


niedziela, 24 sierpnia 2014

Zaproszenie


Kochani.
Zioła, ziółka i naturalne metody radzenia sobie z różnymi dolegliwościami, pociągały mnie od zawsze.
 Od kiedy zostałam refleksologiem, całkowicie pochłonęła mnie Apteka Pana Boga, czyli to wszystko, czym nas Stwórca obdarował w koło i czym obdarzył nasze ciała.
Oczywiście są sytuacje, kiedy bez lekarza ani rusz i do apteki grzecznie i pokornie maszeruję, a potem połykam lekarstwa, bo…innego wyjścia nie ma.
Jest jednak wiele sytuacji, w których możemy naszą wątrobę oszczędzić i uniknąć wielu „ciosów” zadanych w jej stronę.
   Możemy także wspomóc nasz organizm na tyle, żeby wizyty u lekarza stały się bardzo rzadkie, bo jak to mówi stare porzekadło „lepiej zapobiegać, niż leczyć”.
Oczywiście wszystkich od razu zaprosiłabym na cuda działający reflekosologiczny masaż stóp, ale odległości…
O refleksologii napiszę w osobnym poście.
   Chciałabym się podzielić z Wami wiadomościami, które zdobyłam czytając różne „zielarskie” książki, które zdobyłam na szkoleniach i warsztatach.
Najważniejsze doświadczenia zdobyłam podczas testów na samej sobie, ponieważ borykam się z różnymi dolegliwościami związanymi z nadczynnością tarczycy, oraz zwyrodnieniami kręgosłupa.
Wiele moich pacjentów także, oprócz samych zabiegów notuje moje porady, wyczytane, przetestowane i stosuje je z dobrym skutkiem. Nie można przecież zatrzymywać niczego dla siebie tylko - prawda?
   Mam nadzieję, że pod moimi postami każdy z Was zechce się podzielić także swoją wiedzą i stworzymy wspólnie miły kącik „pierwszej pomocy” i wymiany dobrych rad. 
Wierzę, że ta wymiana doświadczeń nauczy nas korzystania z dobrodziejstw Matki Natury na tyle, że nasze wątroby i nerki oszaleją z radości ,kiedy ograniczymy im uderzające dawki toksyn.
   Nie jestem  wytrawną pisarką, więc moje posty będą krótkie i zwięzłe. Mam jednak nadzieje, że bogate w treść i pożyteczne.
To chyba tyle tytułem wstępu i chyba powinnam napisać, że blog” Pod rękę z Naturą” uważam za otwarty :-))))))