piątek, 10 kwietnia 2015

Leczniczy, relaksacyjny masaż stóp. Refleksoterapia



   Czym dla drzewa są korzenie, czym dla roślin są dobre i zdrowe korzenie, tym dla człowieka są stopy.
    W ludzkich stopach znajduje się 7200 zakończeń nerwowych połączonych bezpośrednio z mózgiem, oraz z odpowiadającymi im odpowiednimi narządami wewnętrznymi. 
 Każdy choć raz w życiu zetknął się z mapami stóp, które przedstawiają gdzie i w którym miejscu znajdują się poszczególne refleksy, czyli miejsca odpowiadające poszczególnym narządom wewnętrznym
    Nasze stopy są więc jakby centrum dowodzenia całego naszego organizmu, bo na tych małych powierzchniach, można zapanować nad całym „bałaganem”, który w nas zapanował .
    Ludzkie ciało dąży do równowagi, bo tak zostało stworzone. 
Jednak przez lata stresu, przyjmowania lekarstw, które lecząc jedno - uszkadzają drugie, odeszliśmy bardzo daleko od tej pierwotnej równowagi. 
Często kiedy zaczynamy mieć problem z samochodem, oddajemy go do mechanika, żeby podregulował poszczególne śrubki, aby nasz samochód jako całość mógł dalej wozić nas bezpiecznie do celu. Wystarczy jedna poluzowana , lub przerdzewiała cześć i nigdzie już nie dojedziemy.
Ile razy nasze ciało woła o pomoc, o taką właśnie regulację, a my oszukujemy je łykając coraz to nowe pigułki przeciwbólowe , lub uspokajające.
I ten wszechobecny stres - znak naszych czasów.

Refleksologiczny masaż stóp odpręża, wycisza i przywraca cały organizm do równowagi. 
Zabieg taki pobudza naturalne siły obronne organizmu do działania.
Dlatego to nie reflekoslog leczy - lecz organizm leczy się sam
 Pobudza  się krążenie krwi, usuwanie toksyn  i reguluje praca gruczołów wewnętrznych. Podczas zabiegu, można też zwrócić uwagę na nieprawidłowo funkcjonujący narząd, wtedy kiedy któreś z miejsc na stopie jest szczególnie wrażliwe.
 Wtedy istnieje podstawa aby skonsultować się z lekarzem i zbadać się w danym kierunku. W mojej praktyce „odkryłam”m.in. parę znacznych niedoczynności tarczycy. 
Są choroby takie , których bez leków nie da się wyleczyć, a możemy sobie sprawy z nich nie zdawać. 
Dolegliwości z nimi związane kłaść na karb np. menopauzy. 
A człowiek nie jest tutaj za karę i żeby się męczyć - prawda? Dlaczego nie mamy czuć się dobrze?
Nasze ciało samo wie czego mu potrzeba. Tylko nie mamy czasu dla niego, 
bo w biegu -  połknąć pigułkę - najłatwiej. 
Dzięki regularnemu korzystaniu z zabiegów refleksoterapii można się czuć lepiej niż „dobrze” i „ w miarę “ i można pozbyć się długotrwałych i męczących dolegliwości. 
Można złagodzić problemy menopauzy, zniwelować napięcia mięśniowe,
 a co za tym idzie - uporczywe bóle.
Dlaczego więc z tego nie skorzystać?
 Znam to z mojej praktyki. Wiem, że pokutuje jakiś taki dziwny pogląd o wstydliwości za swoje stopy. 
Czasami spotykam się z bardzo dziwnymi reakcjami, kiedy proponuję masaż stóp.
 Pozwolę sobie zażartować, że czasami mam wrażenie, jak gdybym proponowała co najmniej wizytę u domorosłego ginekologa.
Zadajmy sobie pytanie „ dlaczego tak jest”? dlaczego wstydzimy się naszych stóp? Dlaczego wstydzimy się naszych korzeni podstawy całego naszego ciała?
 Dlaczego wiele godzin potrafimy spędzić w salonach fryzjerskich i kosmetycznych, a jak pada propozycja masażu stóp, to wstydliwie spuszczamy głowę? 
Bo…stopy nieprzygotowane? 
Do zabiegu stopy wcale nie muszą być piękne i pachnące. Każdy refleksolog doskonale sobie z tym radzi, 
Oczywiście wskazane było by, żeby nie było na nich kosmicznej grubości zgrubień, aby terapeutyczny dotyk przyniósł efekt.
Mam nadzieję, że temat przybliżyłam nieco i skłoniłam do kilku refleksji na temat swoich stóp i swojego zdrowia.

Gabrysia





poniedziałek, 19 stycznia 2015

Porządki w łazience - czyli precz z parabenami

Słoneczne serwetki 
Witam serdecznie, po dłuższej nieobecności - w tym miejscu.
Dzisiaj podobno najbardziej depresyjny dzień w roku, a na depresję jak wiadomo najlepsza jest praca.
Zmiana myśli... jak pisałam w wierszu o recepcie Aldonki.
Proponuję zająć się łazienką, kosmetyczką, toaletką, jednym słowem wszystkim tym - w czym przechowujemy nasze kosmetyki.
Stawiamy kosz, bierzemy okulary i czytamy składy.
PARABENY, jakkolwiek by się nie nazywały:
Methylparaben

•Ethylparaben

•Isopropylparaben

•Propylparaben

•Butylparaben

•Benzylparaben


    Cokolwiek z tej listy znajdujemy - kierunek  - kosz.
Dlaczego? Dlatego,że systematycznie wcieramy, myjemy się w czymś, co po dłuższym stosowaniu zaburza naszą gospodarkę hormonalną, naraża na choroby nowotworowe itd. itp. 
Maja one za zadanie przedłużać żywotność kosmetyków, zabijając bakterie
 i drobnoustroje, tylko jakim kosztem?
Kiedy nagle odkrywamy guz w piersi, lub powiększone węzły chłonne pod pachami- nie dziwmy się temu, skoro przez lata wcieramy, spryskujemy się dezodorantami z ogromną ilością aluminium i ...parabenów. 


TRICLOSAN często stosowany w dezodorantach i nie tylko :
Antyseptyk w kosmetykach. Długotrwale stosowany powoduje nowotwory skóry i błon śluzowych.
    Jak zwykle poruszam temat. reszta nalezy do was Kochani.

Jest coraz więcej mądrych firm,które produkują kosmetyki bez tych zabójczych dodatków - na prawdę jest w czym wybierać. 
Mają one na pewno krótszy okres przydatności, ale co to jest w porównaniu z naszym zdrowiem. Kiedys słyszałam, że kobieta wciera w siebie przez rok ok. 2 kg. kosmetyków.
Szybki rachunek sumienia...co wcieracie?
Czym smarujemy dzieci, w czym kąpie się niczemu niewinne maluszki? 
Pierwszy z brzegu płyn do kąpieli dzieci...przeczytajcie skład.
Mądre słowa  - powiedział kiedyś ktoś - żeby nie wcierać niczego w siebie, czego byśmy nie zjedli, bo to za 5 min, jest w naszym krwiobiegu.
Zapytacie w takim razie co?
Czasu by mi zabrakło, gdybym zaczęła wymieniać.
Olej kokosowy?... doskonale wygładza zmarszczki, uelastycznia włosy, nawilża ciało po kąpieli.
Wszystko w jednym opakowaniu i wcale nie szkodzi, że krótkotrwałe, bo - jak widać zużyje się szybko.
Odwiedzajmy mydlarnie - wszelkiego rodzaju,tam na prawdę można znaleźć kosmetyki bez bomb z opóźnionym zapłonem.
Czytajmy składy kupowanych kosmetyków, a ciało nam się odwdzięczy.
Z wielkim uśmiechem - na przekór depresji zimowej
Pozdrawiam Gabrysia.
Dla cierpliwych i dociekliwych zamieszczam linki z artykułami dotyczącymi tego, o czym pisałam. 



 Tu o PARABENACH

Tu o TRICLOSANIE

Słoneczne serwetki cd.



sobota, 29 listopada 2014

Z innej beczki - czyli przepis na zupę dyniową



     Gościłam niedawno pisarkę, którą pewnie czytający bloga znają. 
Monika Oleksa z Lublina...
No cóż moje rolady i kluski śląskie - co prawda bez modrej kapusty- ale jednak...
nie zrobiły na naszej Pisarce takiego wrażenia jak ... zupa dyniowa:-)
Wspomniała Monika ostatnio na swoim blogu, że jej ślinianki pracują na wspomnienie tejże zupy
 i zrobiła reklamę :)
Może temat trochę obok, ale jednak  - sama natura. Pytania się posypały, więc postanowiłam na blogu dokładnie ów przepis spisać.

SKŁADNIKI:
1 dynia - najlepiej hokkaido
1 cebula
2 ząbki czosnku
1/4 kostki masła
4-6 ziemniaków (według uznania)
2 marchewki
imbir
przyprawy(wegeta lub coś w tym stylu)
i jakaś wkładka może być porcja rosołowa, lub piersi z kurczaka wtedy zupa jest bardziej syta)

    Gotujemy w garnku mięsko jakiekolwiek rosołowe, w międzyczasie na masełku na patelni podsmażamy cebulę i czosnek (pokrojone). Tylko żeby zmiękło troszkę.
Do mięska wrzucamy ziemniaki , marchewkę i szczyptę imbiru, oraz przyprawy.
Kiedy ma to już za chwilę zmięknąć dokładamy dynię.
Okrojona z czterech stron bez środka dynia, powinna być razem ze skórą.
Dynia mięknie nam bardzo szybko, dlatego ją dodajemy końcu .
Z patelni wrzucamy cebulkę i czosnek i wszystko razem blenderem miażdżymy na krem.
W następnym międzyczasie na umytą i sucha patelnię wrzucamy pestki dyni ( ja wrzucam kupowane, bo nie mam cierpliwości obierać tych z dyni)
Kiedy ona już podskakują na patelni wesoło i chrupią - są gotowe.
Zupę krem przyprawiamy jeszcze do smaku, nalewamy na talerze i posypujemy prażonymi pestkami.
jeśli były gotowane piersi, to miksujemy je ze wszystkim razem. Nie jadłam w takiej wersji ale myślę, że będzie smacznie.
Smacznego i mam nadzieję na smakowe wrażenia
Gabrysia

piątek, 24 października 2014

Witamina D3

    Kochani. Chciałam dziś zwrócić Waszą uwagę na witaminę D3.
Tak jak większości z nas , mnie ona do tej pory kojarzyła się z maleńkim dzieckiem i kropelkami z wit. D3 , żeby nie miało krzywicy
Otóż nic bardziej mylnego
Rok temu ktoś mądry, poradził mi, żebym zaczęła przyjmować wit d3 niezależnie, czy lato, czy zima, ponieważ jest to dobre dla mojej tarczycy.
Zaopatrzyłam się więc z tę witaminę z firmy Solgar, którą bardzo lubię i od roku przyjmujemy z mężem po 1 witamince 1000 jednostek 
Na wizycie u mojej pani prof. od tarczycy, kiedy ze zdziwieniem stwierdziła,że guzki się zmniejszyły, nieśmiało spytałam czy może to mieć coś wspólnego z przyjmowaniem wit D.
Wtedy pani prof. powiedziała, że jak najbardziej, bo my wszyscy mamy jej niedobór i prosiła, żebym przy okazji zrobiła badania na poziom D3.
W tak zwanym międzyczasie zdążyłam już co nieco poczytać i co????
Zdziwienie moje było coraz większe, kiedy dowiadywałam się co z tą witaminą jest nie tak.
Wystraszyli nas tym słońcem - to raz...kazali wcierać filtry przeciw słoneczne to dwa i skąd...no skąd pytam ma ona brać się w naszym organizmie?
Osteoporoza?... a jakże - leki tanie nie są  a skutki uboczne?...Ostatnio pacjentka opowiadała mi, że jej mama po zażyciu leku na osteoporozę parę dni jest nie do życia...A skorupki , o których pisałam?...
Na szczęście zabrała dla mamy. Jednak żeby wapń się wchłaniał ...wit D 3 musi mu w tym pomóc.
Depresja? ..no tak jesień mamy, kości bolą? stawy? Tyle tego, że wieczoru by mi zabrakło.
   
    Faktem jest, że dziś odebrałam wynik i co? po roku zażywania wit D3 mam 31 tego - czego ma być od 30 do 100
Co by było, gdybym nie zażywała? Czytałam w internecie wypowiedzi osób, które przez przypadek dowiedziały się, że poziom ich wit D3 jest 4... lub 6... 
Nie jest to badanie tanie - ja zapłaciłam 70 zł ale zachęcam Was i Wasze dzieci i Rodziców... Może w ramach prezentu? 
Myślę, że zainteresowałam was na tyle, by dalej już samemu poszukać, poczytać i pomyśleć.
Może zamiast niejednego leku, po którym cały nasz człowiek cierpi jeszcze bardziej, wystarczyło by podać mu wit D3?
Na potwierdzenie mych słów dodaję artykuł , jeden z wielu ale myślę, że ciekawy

KLIK

Liczę tutaj na Aldonkę, która dzięki wit.D3 dokonała rzeczy niezwykłych u swojego syna, że się z nami podzieli wiadomościami i na Wasze doświadczenia w tym temacie

Pozdrawiam Gabrysia

czwartek, 2 października 2014

Magnez - ciąg dalszy

Morze Martwe
    Witam po dłuższej przerwie.
Obiecałam napisać o innej możliwości uzupełniania niedoborów magnezu.

   Tegoroczna jesień jest dla mnie  obfita w wyjazdy, dopiero co wróciłam z Lublina, a jutro znowu wyjeżdżam do Warszawy na seminarium refleksologów.
Po powrocie obiecuję podzielić się nowościami.
Z braku większej ilości wolnego czasu, zostawiam Wam kochani coś ciekawego do poczytania i pooglądania.
Sama bym tego mądrzej i ciekawiej nie napisała, a że pogoda - jaka jest- każdy widzi, mam nadzieję na urozmaicenie Wam pochmurnych weekendowych dni.
Dlaczego Morze Martwe? o tym dowiecie się po przeczytaniu artykułu, do czego bardzo gorąco zachęcam. Ciekawa jestem wrażeń.
Jedno powiem, mam i stosuję. Mam namiary na sklep, w którym można zaopatrzyć się w to- o czym mowa.
Większość moich bliższych i dalszych znajomych też już przekonało się, że warto…..
Pozdrawiam serdecznie. Miłej lektury i do zobaczenia niebawem
 Gabrysia
Linki zostawiam poniżej





A tutaj wspomniany artykuł
                                                                      Artykuł

piątek, 19 września 2014

Serduszko puka w rytmie....nierównym -czyli- możliwy brak magnezu

      Jeśli napiszę teraz słowo magnez- to pewnie od razu macie przed oczami tysiące telewizyjnych reklam i tyleż samo rodzajów magnezu.
   Nie jestem chemikiem, więc to co teraz napiszę będzie tylko „sprawozdaniem" z tego, czego doświadczyłam,co wyczytałam i co zobaczyłam…ale po kolei.
     Kto kiedykolwiek zetknął się z kimś chorym na nadczynność lub niedoczynność tarczycy, lub co gorsze, sam tego doświadczył, wie, co to są kołatania serca.
Nie tylko choroby tarczycy, także stres, menopauza .. i tysiące różnych przyczyn wywołuje tę przykrą dolegliwość.
     Może inaczej…mało jest osób, które w ogóle tego nie doświadczyły. 
Kołatania, z początku niezauważalne, potem coraz częstsze, mogą z czasem doprowadzić do poważnych chorób serca.
Podczas ciężkiego czasu, kiedy z tym wszystkim się zmagałam, moja mądra pani profesor, powiedziała: podczas takiego napadu, proszę zacząć od połknięcia większej ilości magnezu i odczekać. 
Jakoby na potwierdzenie słów pani prof. mój poziom magnezu okazał się tragicznie niski.
      Łatwo powiedzieć , tylko JAKIEGO magnezu…
Czytałam, szukałam, kupowałam.. próbowałam …i nic…Natknęłam się na bardzo mądry portal o zdrowiu Bioslone.    

Tam przeczytałam,że najłatwiej i najpełniej przyswajalnym magnezem jest Slow mag i to w dodatku bez wit. B6.
Dlaczego bez? ano dlatego,że ona jakby wpycha nam ten magnez na siłę…a nasz organizm jest tak mądry, że potrafi zadbać sam o własne potrzeby, tylko musimy mu stworzyć odpowiednie warunki.
    Slow mag wchłania się w jelitach i…powinno się go zażyć na noc, kiedy już nic nie będziemy jedli. Wtedy ma czas i możliwości. A nasz mądry organizm weźmie tyle ile mu potrzeba.
Pewna miła pani w aptece powiedziała mi na uszko,że reklamowane rodzaje magnezu takie co to „ za 5 zł. 150 szt” i tym podobne, są prawie wcale nie przyswajalne szybciej można sobie dziurę w żołądku wypalić tym co tabletki zawierają oprócz magnezu, niż uzupełnić jego brak.
Na początku Kuracji Slow magiem, możemy nawet 4 tabletki na noc zażyć i jeszcze dwoma rano poprawić. 
Tak też robiłam. 
Jestem pod stałą opieką kardiologa, ponieważ moje serduszko wiele przeszło i ile razy idę do pani doktor -  mówi, ze dopóki magnez pomaga, żadnych leków sercowych nie potrzeba.
 Nie raz pytałam , czy nie za dużo..a ona na to ,że lepsza „końska" dawka magnezu niż leki, które mają mnóstwo skutków ubocznych. (mało już jest takich lekarzy…niestety)
Slow magiem, którego o dziwo nikt nie reklamuje... uratowałam moje serce przed powikłaniami.
Ktokolwiek do mnie przychodzi i mówi o kołataniach, to oczywiście najpierw pytam czy tarczyca zdrowa, a potem opowiadam o Slow magu.

A po jakimś czasie dowiedziałam się jeszcze ciekawszych rzeczy o magnezie i możliwościach jego uzupełniania, ale to w następnym odcinku, bo,,,,za długo by było...
    Oczywiście jeśli nasze serce choruje już poważnie, wtedy bez leków ani rusz, ale jeśli na badaniu EKG jest wszystko dobrze, a mimo to czasami ono bije jak chce, wtedy można mu pomóc...właśnie dobrze przyswajalnym magnezem.
Gabrysia

środa, 10 września 2014

Spotkanie po latach,czyli - zauroczenie na nowo. Olej rycynowy

    Od razu zaznaczam, że nie mam po wczasach żadnych problemów z trawieniem :-)
Nie wiem, czy pamiętacie jak Wasza mama chodziła z takim workiem przeciw deszczowym na głowie przez godzinę. Bo moja- chodziła. Godzinę przed myciem głowy. Miała na tej głowie mieszankę oleju rycynowego, żółtka, soku z cytryny i ….nie pamiętam czego.
 
Zaczęło się to, kiedy pani fryzjerka "spaliła" jej włosy trwałą ondulacją.
Pamiętam, że efekty były tak dobre, ze potem ta mikstura już co jakiś czas pojawiała się na maminej głowie.
Zapomniałam o tym, aż pewnego dnia zauważyłam najpierw coraz częściej zatykającą się wannę, a potem "ścieżki: biegnące między moimi włosami.
Chora tarczyca robi swoje, a leki na tę tarczycę też i w efekcie moje włosy coraz bardziej się przerzedzają.
   Przypomniała mi o oleju Ewa - pacjentka, która co niedzielę robi sobie domowe SPA.
Dołączyłam więc do klubu niedzielnego SPA i miksturę na włosy nakładam. Mikstura moja składa się z oleju rycynowego, żółtka, nafty kosmetycznej i oliwy z oliwek lub oleju kokosowego.
Chyba nie ma już kultowych czepeczków przeciw deszczowych :-( ale jest folia spożywcza:-)
O efektach napiszę za jakiś czas, bo to wymaga cierpliwości.
   Można parę kropli dodać do szamponu, lub odżywki do włosów, wtedy są miękkie i błyszczące.
Przy okazji - dzięki dobrodziejstwom internetu dowiedziałam się, że: kilka kropel oleju rycynowego dodanego do wanny podczas kąpieli, powoduje,że skóra robi się JEDWABIŚCIE gładka ( robi się- sprawdziłam).
Rozgrzany olej rycynowy nałożony na flanelową szmatkę i przykryty folią na co najmniej 2 godziny, usuwa bóle mięśni i kręgosłupa ( usuwa…cudownie usuwa…sprawdziłam) Ja robię to na gazikach z apteki.
Położony w taki sam sposób na stopy - na noc, ma działanie podobne do drogich- często reklamowanych plastrów oczyszczających. Przez stopy, wyciąga z organizmu toksyny.

  Nie będę się rozpisywać, bo jeszcze "ogarniam" sytuację po wczasach, więc dodaję link z mojej ulubionej strony. Tam jest dużo więcej. ja chciałam tylko temat przybliżyć i podzielić się moim zauroczeniem.

KLIK

Gabrysia

P.S. Zapomniałam o czymś naprawdę ważnym, jednak tylko dla cierpliwych.
Halluksy!!! Co wieczorne okłady z ciepłego O.R. opakowane folia i bandażem, po miesiącu systematycznego stosowania - halluksy mają szansę na zmiękczenie, jeśli do tego dołożymy rozmasowywanie- bez operacyjnie możemy z halluksami i bólami z ich powodu- pożegnać się.

Jeszcze…. kilka kropel dodanych do wody podczas mycia podłóg, powoduje,ze panele mają taki dyskretny połysk i nie przyciągają kurzu, dłonie tez na tym zyskują ;-)